
CDS Odszkodowania działa od 2001 roku jako kancelaria doradcza, której celem jest ochrona interesów przewoźników i spedytorów poprzez świadczenie usług w zakresie oceny ryzyka transportowego oraz obsługi ubezpieczeń transportowych, a także przeprowadzanie audytów i szkoleń z zakresu procedur transportowych i stosowania prawa transportowego.
Funkcjonowanie kancelarii stanowi kontynuację wieloletnich doświadczeń założyciela firmy – Pana Jerzego Różyka – eksperta, działającego w branży ubezpieczeniowej od ponad 26 lat, w tym ponad 11 lat w obsłudze podmiotów sektora TSL w zakresie oceny ryzyka, ubezpieczeń i szkód transportowych.
Pan Jerzy Różyk, który zgodził się udzielić odpowiedzi na moje pytania, jest też autorem licznych artykułów z zakresu ubezpieczeń i prawa transportowego oraz prelegentem wielu konferencji i szkoleń transportowych.
M.M.: CDS Odszkodowania działa jako kancelaria doradcza. Jacy klienci i z jakimi problemami mogą się do Was zgłosić?
Jerzy Różyk: Moja główna specjalizacja to zarządzanie ryzykiem. Z punktu widzenia zarządzania ryzykiem, owym ryzykiem jest wszystko to, co doprowadza do określonego zdarzenia a później do straty. Przez 15 lat zajmowałem się likwidacją szkód ubezpieczeniowych, oceną ryzyka i ubezpieczeniami, ryzyko towarzyszyło mi więc przez cały ten czas. Od 11 lat polem naszego działania jest ryzyko transportowe a dokładnie ryzyko związane z ponoszeniem przez przewoźników i spedytorów odpowiedzialności cywilnej wynikającej z wykonywanej przez nich działalności. Staramy się więc doradzać w takich sprawach, na których znamy się dobrze. Naszymi klientami są obecnie wyłącznie przewoźnicy i spedytorzy. Poprawiamy im warsztat w celu ograniczania ryzyka operacyjnego, na polu pozasądowym i sądowym pomagamy w sprawach związanych z odszkodowaniami, wspieramy ich działania w kierunku obrony przed wszelkimi roszczeniami, pomagamy uzyskać zapłatę za wykonane usługi oraz poprzez różnego rodzaju akcje wpajamy w nich wiedzę niezbędną im do bezpiecznego prowadzenia tego typu działalności.
M.M.: Dzięki CDS Odszkodowania Wasi klienci mogą…
Jerzy Różyk: Czuć się bezpieczniej. Oczywiście nie zapewniamy całkowicie spokojnego snu, ale staramy się zabezpieczyć naszych klientów w takim stopniu, aby mogli spać w miarę spokojnie. Ponieważ jesteśmy w stanie zdjąć z nich ciężar pewnych obowiązków, mogą zająć się tym, do czego są predysponowani i czym się zawodowo zajmują.
M.M.: Ryzyko w transporcie wzrasta czy maleje i jakiego typu jest to głównie ryzyko?
Jerzy Różyk: Doświadczenie wskazuje, że ryzyko wzrasta. Choć niektóre ryzyka odchodzą powoli w zapomnienie, jak np. rabunki, te miejsca już od kilku lat zajmują inne ryzyka, na które branża TSL nie jest obecnie przygotowana. Jednym z takich ryzyk jest ponoszenie przez spedytorów i przewoźników odpowiedzialności za skutki zlecania przewozów fałszywym przewoźnikom, czyli oszustom. Dziś oszustem może okazać się zleceniobiorca, zleceniodawca, kierowca przewoźnika lub nawet pozornie wiarygodny przewoźnik, posiadający konto na giełdzie transportowej. Przedsiębiorstwa spedycyjne i transportowe zupełnie nie są przygotowane na takie ryzyko, czego efektem są liczne przypadki utraty towaru o dużej wartości. Z braku odpowiedniej infrastruktury, plagą w transporcie w dalszym ciągu są kradzieże na parkingach, szczególnie w miejscach obleganych przez przewoźników. Ostatnio obserwuje się odchodzenie przewoźników od działalności przewozowej i wchodzenie w obszar spedycji. Wraz z tym pojawiło się dodatkowe ryzyko ponoszenia przez te podmioty odpowiedzialności administracyjnej za wykonywanie transportu drogowego bez wymaganych uprawnień. Ci przewoźnicy, którzy prowadzili działalność przewozową w oparciu o licencję międzynarodową, zapomnieli bowiem, że ustawa o transporcie drogowym narzuca na firmy prowadzące działalność w zakresie pośrednictwa przy przewozie rzeczy posiadanie stosownych uprawnień w postaci licencji krajowej i stosownego zabezpieczenia finansowego. O takich ryzykach, jak związane z karami za naruszenia przepisów związanych z opłatami za płatne odcinki dróg, już nie będę mówił, gdyż nie jest to przedmiotem mojej specjalizacji, poza tym media dość głośno naświetlają istniejące w tym obszarze problemy.
M.M.: Pana zdaniem prawo transportowe w naszym kraju podąża we właściwym kierunku? Słychać wiele narzekań. Przewoźnicy zrzeszają się, aby walczyć o swoje prawa.
Jerzy Różyk: Prawo to system norm, które władza narzuca swoim obywatelom. Jakość tego prawa, a zatem jego funkcję i zadania, wyznacza stosunek obywateli do norm, jakie to prawo wprowadza. Obserwując sytuację panującą w obszarze polskiego transportu, muszę stwierdzić, że prawa ustanawianego przez naszą władzę nie cechuje ani jasność, ani precyzyjność sformułowania przepisów, ani wewnętrzna spójność, ani też możliwość spełnienia, które powinny cechować dobre prawo. Wprowadzane prawo nie gwarantuje też pewności i stałości, bez których przewoźnicy nie mogą swobodnie wykonywać działalności transportowej.
Potwierdzeniem prezentowanej tezy jest to, co dzieje się z prawem transportowym w Polsce. Nowelizacja ustawy o transporcie drogowym z dniem 1 stycznia 2012 r. wprowadziła do stosowania rozporządzenia unijne 1071/2009, 1072/2009 i 1073/2009. Rozporządzenia te były znane od ponad dwóch lat przed nowelą ustawy, a pomimo to władza ustawodawcza ani nie rozpoznała zakresu ww. rozporządzeń, ani też nie przygotowała stosownego projektu ustawy, który by pozwolił na płynne wdrożenie rozporządzeń unijnych. Pojawiły się więc problemy z dokumentowaniem zdolności finansowej przy ubieganiu się o licencje transportowe, ze zdefiniowaniem bazy transportowej i dobrej reputacji i wiele innych. Efektem wprowadzania prawa w taki sposób jest projekt kolejnej nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który jest od pół roku dyskutowany i póki co nie ma konsensusu w pewnych obszarach. Kiedy nowela wejdzie w życie, trudno jest dziś ocenić.
Drugim przykładem - i może bardziej dobitnym - jest system poboru opłat za płatne odcinki dróg. W tym aspekcie dość wyraźnie widać funkcję wprowadzanego w Polsce prawa, mianowicie konieczność jego przestrzegania przez system kar.
Jeden z poglądów głosi, że prawo musi być przestrzegane, a jeżeli jest kiepskie, trzeba zrobić wszystko, by je zmienić. Wszyscy wiemy, że wprowadzane prawo jest kiepskie i widzimy, że trwają prace nad zmianą przepisów. Ci, którzy mają na to wpływ, zapomnieli chyba jednak o tym, że skoro kiepskie prawo obowiązuje, musi być przestrzegane, zatem odpowiednie organy kontroli dbają o jego przestrzeganie, zaś za uchybienia naszego ustawodawcy płaci całe środowisko transportowe.
A stowarzyszenia transportowe? Wiem, że takowe są, ale lobbowanie chyba nie leży w ich interesie, gdyż nie słyszy się ani nie czyta o jakichś rewolucyjnych zrywach w obronie interesów przewoźników. Postulują one co prawda w ramach konsultacji społecznych, ale takowe są wpisane w ścieżki legislacyjne i jako pozycja muszą być odnotowane – zgłaszane postulaty z pewnością nie są.
M.M.: Co Panu i klientom firmy najbardziej przeszkadza w polskim prawie, jeśli chodzi o branżę TSL, a szczególnie o ryzyko związane z transportem?
Jerzy Różyk: Chaos. Czyli to, co podobno było na początku. W chaosie władzy jest łatwiej osiągnąć zamierzony cel. Ponieważ jestem wiernym oglądaczem chyba najdłuższego z seriali, mianowicie wiadomości, słucham, oglądam i wyciągam wnioski. Odnoszę wrażenie, że w naszym kraju jest tak, jak w powiedzeniu: „Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.”. Takie wrażenie odniosłem po akcji fotoradarowej, takie miałem po wprowadzeniu pakietu ustaw transportowych i takie mam, obserwując targi w kwestii e-myta.
Nasza kancelaria generalnie zajmuje się innym rodzajem ryzyka, ale widać, że głównym ryzykiem w transporcie jest prowadzenie działalności transportowej.
Ciąg dalszy nastąpi...